Szybki marsz to najprostsza forma codziennej aktywności. Nic nie kosztuje a ratuje zdrowie. Promowaną przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu ideę 10 tysięcy kroków wspiera Mariola Bojarska-Ferenc, autorka książek i programów telewizyjnych na temat zdrowego stylu życia.
Dlaczego powinniśmy wziąć sobie do serca zasadę 10 tysięcy kroków dziennie?
Bo za mało się ruszamy. A 10 tys. kroków to minimum aktywności, pozwalającej rozruszać stawy i mięśnie. Ponadto całe społeczeństwo zagrożone jest otyłością – 60 proc. ma nadwagę albo otyłość, z czego 10 proc to już otyłość monstrualna. Jedną z jej przyczyn jest brak ruchu. Jest on równie ważny w odchudzaniu jak dieta. Jeśli będziemy ograniczać jedynie kalorie, możemy tracić kilogramy mięśni, a nie kilogramy tłuszczu. A przecież nie o to chodzi. Dlatego warto propagować zasadę 10 tysięcy kroków. Musimy zrozumieć jedno – nasze ciało musi się ruszać żeby żyć.
Siedzenie za biurkiem jest sprzeczne z ludzką naturą!
Tak. Chodzić i biegać uczymy się jako dzieci, a potem zapominamy, że ruch jest niezbędny dla naszego dobrego zdrowia i samopoczucia. To dotyczy każdego, także mnie. Kiedyś programy fitnessowe w telewizji mobilizowały mnie do codziennych treningów, Teraz, kiedy prowadzę je rzadziej, uświadomiłam sobie, że ruszam się mniej. Kupiłam wiec bieżnię i chodzę przynajmniej pół godziny dziennie
Nie liczę wprawdzie kroków, ale staram się zachować odpowiednie tempo marszu – ustawiam tempo na ok. 6,5 km/godz. Chodzenia w równym, szybkim – nie zółwiowatym! – tempie to ruch aerobowy, który spala tkankę tłuszczową i poprawia wydolność całego organizmu. Jeśli ktoś nie lubi chodzić do fitness clubu i ćwiczyć, to polecałabym mu właśnie ten rodzaj ruchu. Jest prosty i nic nie kosztuje.
Więcej w świątecznym wydaniu „Słyszę…”: slysze.ifps.org.pl